Autor: Maciej Franz
Tytuł: Amerykańskie lotniskowce „LEXINGTON” i „SARATOGA”
Wydawca: Wydawnictwo Adam Marszałek
Rok i miejsce wydania: Toruń 2004
Stron: 236
ISBN: 83-7322-662-1
Format: A-5
Fragment wspomnień komandora Fredericka C. Shermana – dowódcy okrętu „LEXINGTON”:
Japończycy atakowali tak, że wykonując unik od uderzenia z jednej strony, okręt wchodził na cel innej grupie samolotów. O wszystkim więc decydowała szybkość. Niestety LEXINGTON był w ogóle bardzo wolny. Potrzebował 30–40 sekund, by w ogóle ruszyć z miejsca. Zwrot dokonywał majestatycznie i na bardzo dużym kręgu. Manewrowość to była największa wada starych lotniskowców. Sądziłem, że samoloty torpedowe podchodzą ze strony burty. Obserwacja była utrudniona, niebo pełne wybuchów pocisków z dział przeciwlotniczych. W momencie, kiedy samoloty znalazły się 1000 jardów przed okrętem, nakazałem McKenziemu – „Ster ostro w lewo”. W wodzie pędziło w stronę okrętu pełno torped. Bomby spadały wokół okrętu. W niecałą minutę pierwsze torpedy dotarły i przeszły obok, natychmiast nakazałem zmianę steru, by zwrócić się przeciwko drugiej grupie samolotów. Mój oficer lotniczy na pomoście dowodzenia – komandor porucznik H. S. Duckworth – zameldował mi: „Nie zmieniać kursu, panie Kapitanie. Torpedy nadchodzą z każdej strony równolegle”. Torpedy były o 50 jardów od okrętu, nic nie można było już zrobić. Pięć bomb trafiło w LEXINGTONA. Dwie torpedy wybuchły z lewej burty. Woda wdarła się do okrętu przez powstałe otwory.