Autor: Karol Olejnik
Tytuł: Stefan Batory
Wydawca: Oficyna Wydawnicza RYTM
ISBN 978-83-7399-540-6
Format 176×250 mm
Liczba stron 408
Rok wydania 2013
Oprawa twarda
Spis treści
Wstęp
I. W Siedmiogrodzie – młodość – doświadczenia polityczne i wojskowe
II. Król wojownik na tronie Rzeczpospolitej
Trudny wybór
Państwo polsko-litewskie u progu rządów króla Stefana
Konflikt z Gdańskiem
W obliczu nowych zadań
Wojny „proszone” z Moskwą
Ostatnie przygotowania i wyprawa na Połock
Uderzenie na Wielkie Łuki
Kampania pskowska
Rokowania o pokój w Jamie Zapolskim
III. Sukcesy i porażki elekcyjnego monarchy
Pozycja króla w państwie demokracji szlacheckiej
Sprzymierzeńcy i oponenci
Królewskie plany a możliwość ich realizacji
IV. Stefan Batory w ocenie współczesnych i potomnych
Zakończenie
Bibliografia
Indeks osób
O książce:
Biografia jednego z najwybitniejszych monarchów Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Jego krótkie panowanie było próbą wyboru relacji pomiędzy szlachtą, a monarchą. Stwierdzenie Batorego, że nie jest „królem malowanym” oddaje stan ustawicznego zmagania się monarchy, który chciał rządzić nie zawsze zgodnie ze szlacheckim interesem, a kierował się racjami państwa. W historiografii postrzegany jako król – wojownik, był zręcznym politykiem. Pośród wielu jego koncepcji najbardziej interesujące dotyczyły wspólnej z Moskwą, wyprawy na Turków. Był Batory wodzem znakomitym, wojny króla Stefana, zwycięskie dla Rzeczpospolitej, „odsunęły” Moskwę od Bałtyku na stulecia, ale o środki na kolejne kampanie król musiał „żebrać” u szlachty.
Dzięki sojusznikowi, Janowi Zamoyskiemu, potrafił Batory wiele osiągnąć, ale dobrej passy u szlachty nie miał. Paszkwile i pisma o treści oszczerczej krążyły wówczas po Rzeczpospolitej. Określenia „węgierski pies” , „tyran przebrzydły” nasiliły się szczególnie gdy zdecydował o karze śmierci dla banity, ale i członka potężnego rodu Zborowskich – Samuela. W życiu osobistym szczęścia nie zaznał, narzucona mu przez szlachtę małżonka (Anna Jagiellonka) będąca w wieku zaawansowanym – potomka królowi dać nie mogła. Przez swoich, za żywota nie doceniony, przez nawet najbardziej zaciekłych wrogów szanowany, po śmierci doczekał się powszechnego uznania, a szlachta stawiała go przez następne stulecia jako wzór godny naśladowania. Był bez wątpienia najwybitniejszym królem elekcyjnym.
Fragment:
Koronacja została poprzedzona ślubem Anny ze Stefanem. Nie był on szczególnie uroczysty, raczej dyskretny i odbył się w niewielkim pomieszczeniu na Wawelu, które zazwyczaj służyło Annie jako jadalnia. Świadkami byli senatorowie i posłowie szlacheccy, po jednym z każdego województwa. Do ostatniej chwili pisarze uzgadniali dokumenty dotyczące majątkowych pretensji panny młodej, Anna do ostatniej chwili wykłócała się z posłami i senatorami co do warunków, a podpisała, już stając u stóp ołtarza, przed którym miała być koronowana. Zapis Heidensteina dotyczący stanowiska króla względem ożenku różni się od relacji Orzelskiego i jest dosyć enigmatyczny. Brzmi on: „Król przez biskupa kujawskiego razem z królową Anną ukoronowanym został i ślub, ustępując nalegającym na siebie, chociaż go odłożyć miano, trzeciego dnia potem zawarł” 63. Wynikałoby z tego, że wpierw była koronacja, a później ślub, a ponadto – i tak to interpretuje część historyków – że Batory w ostatniej chwili chciał z małżeństwa zrezygnować. Nie wydaje się to jednak prawdopodobne.
Stefan przyjechał do Polski po koronę, a nie z nadmiernymi nadziejami na poślubienie nadobnej panny, z którą mógłby mieć potomka. Małżeństwo traktował od początku jak swoistą transakcję polityczną, nie zaś jako romans. O wyglądzie oblubienicy z pewnością wiedział niezbyt wiele, ale jej wiek nie był dlań tajemnicą. Nawet jeżeli rzeczywistość (dotycząca urody narzeczonej) przerosła jego ciche złudzenia, to z korony z tego powodu zrezygnować z całą pewnością nie zamierzał. Orzelski pisał swoją relację nieomal na bieżąco, natomiast tekst Heidensteina powstał w czas jakiś po tych wydarzeniach. Przytoczony zapis nadwornego historyka Stefana Batorego raczej skłonny byłbym zatem traktować jako wyraz męskiej solidarności autora z królem, jako próbę wykazania, że pan młody, owszem, „stawał dęba” – a uległ jedynie pod naciskiem otoczenia.
W przeddzień koronacji (30 kwietnia) Batory udał się w uroczystej procesji na Skałkę, co było zgodne z tradycją, a wymowa miejsca (przechowywane tamże relikwie św. Stanisława – biskupa) miała symbolizować konieczność utrzymania pokoju pomiędzy władzą świecką a duchowną. Uroczystości koronacyjne w Polsce odbywały się wedle tzw. ordo Romanus, formuły, której początek sięgał wczesnego średniowiecza, a której wersja dotycząca naszego państwa została spisana z okazji koronacji Władysława Warneńczyka. Najpełniejszy opis uroczystości pozostawił Świętosław Orzelski, od którego dowiadujemy się wielu szczegółów dotyczących przebiegu tego kościelnego obrzędu. Elekt ubierany był w szaty biskupie: sandały, albę, dalmatykę, humerał, stułę i manipularz, na wierzch zaś wdział ornat koronacyjny, a głowę nakrył czapką. Ubieranie elekta poprzedzało pokropienie wodą święconą i stosowne modlitwy. Uroczysty przemarsz do katedry odbywał się wedle ścisłego porządku przy biciu dzwonów i śpiewów kościelnych.
Orszak otwierali dwaj marszałkowie (koronny i litewski) niosący symbol władzy, czyli laski marszałkowskie zwrócone ku dołowi, co oznaczało, że król nie ma jeszcze pełni władzy. Za nimi szli dostojnicy świeccy niosący: koronę, jabłko, berło, pierścień oraz miecz. Dalej postępował elekt prowadzony przez biskupów. Za elektem szła Anna Jagiellonka, przed którą niesiono koronę, jabłko i berło. Na końcu chorążowie nieśli dwie chorągwie: koronną i litewską, ale były one zwinięte aż do chwili koronacji króla. Po dojściu do ołtarza (wówczas to rozegrała się wspomniana scena zrzeczenia się przez Annę praw do majętności po bracie, kronikarz zanotował, że „wahała się czas niejaki, miotana gniewem i żalem, nareście zalała się łzami” – i podpisała) oboje zajęli swoje miejsca. Król zasiadł na małym krześle tuż przy ołtarzu i został otoczony duchownymi, Anna zaś („w piękną białą suknię przybrana”) stała osobno na specjalnym podeście. Głównym celebransem był biskup Stanisław Karnkowski. „Śpiewano hymny, przygrywała muzyka, biskup kujawski zanosił do Boga uroczyste modły. Król złożył podług zwyczaju przysięgę”. Gdy wojewoda poznański, Stanisław Górka, głośno zawołał, że król przysięgę złożył, „marszałek zapytał przytomnych, czy chcą, aby królowi włożona była na skronie korona. »Chcemy!« zawołali wszyscy […] Biskup namaścił króla […] włożył na głowę królowi koronę, dał mu w lewą rękę jabłko, a w prawą berło i przypasał mu miecz do boku […] potem biskupi […] odprowadzili króla na podniesienie w środku choru urządzone i posadzili na tronie”.
W dalszej części uroczystości koronowano królową, po czym zasiadła obok monarchy na podobnym tronie. Po dopełnieniu aktu koronacyjnego rozpoczęło się nabożeństwo, podczas którego oboje królestwo pozostawali na swoich miejscach64. Nieprzyjaźni królowi starali się później pomniejszyć uroczystość. Podkreślano, że króla otaczało tylko trzech biskupów (na 15 w całej Rzeczpospolitej), że nie było prymasa, że tylko kanonicy i opaci okolicznych klasztorów tworzyli tło świadczące o związkach z Kościołem. Wojewodów na szesnastu, z Korony w granicach po unii lubelskiej, było sześciu. Z trzech województw pruskich żadne nie było reprezentowane, nie było też nikogo z dwunastu województw litewskich. Podobnie źle wyglądała obecność kasztelanów wojewódzkich. W senacie zasiadało ich wówczas 31, natomiast zjawiło się w Krakowie tylko pięciu. Z tzw. kasztelanów mniejszych (49 w senacie) tylko 17 uświetniało koronację. Sumienne obliczenia historyka pozwoliły ustalić, że na 140 senatorów uprawnionych w 1576 r. do zasiadania w izbie wyższej tylko 38 było obecnych na koronacji65.
Nie tylko jednak puste miejsca po najwyższych dostojnikach państwowych sprawiać mogły przygnębiające wrażenie. Wedle relacji jednego ze źródeł, koronację miał jakoby zakłócić przedstawiciel Litwy, który na pytanie marszałka o zgodę odkrzyknął – „nie”, a swoje stanowisko uzasadniał tym, że brakuje jego ziomków. Jednak incydentu tego nie odnotowały inne przekazy, a dalszy przebieg uroczystości także był spokojny. Faktem natomiast jest, że w Krakowie nieobecni byli posłowie i senatorowie litewscy, co mogło, ale nie musiało skutkować kłopotami u progu królowania.
Wracając do uroczystości z 1 maja 1576 r., ich przebieg obejmował m.in. pasowanie kilku młodych ludzi. Podczas tej ceremonii siedzisko królewskie otoczone było „chorągwiami niemieckimi zdobytymi przez Jagiełłę”. Potem małżonkowie przeszli na pokoje zamkowe, gdzie w otoczeniu panów polskich i węgierskich odbyła się uczta. Ani Orzelski, ani też Heidenstein w swoich relacjach nie zniżają się do komentowania wydarzeń dotyczących spraw osobistych królewskiej pary, które zakończyły ów dzień, nie tylko koronacyjny, ale także weselny. Orzelski ograniczył się jedynie do stwierdzenia, że król „dzieląc łoże z królową dokonał ślubowanego małżeństwa”, natomiast królowa po nocy poślubnej dostała od małżonka „drogie manele, naręczniki, naszyjniki, napierśniki […] niesłychanej wartości, oraz puchar złoty napełniony portugalską monetą (każda sztuka tej monety wartała 10 czerwonych złotych)”. Pikantne szczegóły zawiera jedynie korespondencja prywatna, w której m.in. odnotowano zmianę zachowania się królowej, która „jako chłopa dopadła, gębę nosi wysoko i hardo…”. Natomiast rychło po Rzeczpospolitej zaczęły krążyć mniej lub bardziej złośliwe paszkwile dotyczące królewskiego małżeństwa, ale też wiek młodej pary (bez mała całe stulecie), dziewictwo Anny i (zapewne) jej uroda – wszystko to do takowej „twórczości” po trosze zachęcało. Niektóre z tych nieprzychylnych „młodej parze” tekstów zwolennicy cesarza rozsyłali na obce dwory, zwłaszcza do Wiednia. Dodajmy, że paszkwile polityczne miały w Polsce bogatą tradycję, czego doświadczył już Zygmunt August, gdy kareta jego ukochanej żony, Barbary Radziwiłłówny, oblepiana była niewybrednymi wierszykami66.
Następnego dnia po koronacji uroczystości trwały dalej, odbywały się turnieje, pląsy i ucztowania, a równocześnie monarcha przejmował władzę nad państwem. Senatorowie i posłowie, starostowie składali hołd wierności, a król przedstawił senatorom pierwsze swoje postulaty. Co ciekawe, pośród nich na czołowym miejscu znalazł się ten dotyczący pospolitego ruszenia (czasu i formy jego użycia) oraz żądanie zapewnienia środków pieniężnych na wojnę. Jak wiemy, punkt czwarty w pacta conventa zakazywał dzielenia pospolitego ruszenia na części, jak również przetrzymywania tej formacji przed wyprowadzeniem poza granice dłużej niż 14 dni. Batory swoje stanowisko w tej sprawie przedstawił delegacji, która przybyła doń na Węgry, aby zaprosić go na tron. Wykazywał wówczas i powtórzył to teraz, że obydwa zapisy mogą przynieść niepowetowaną szkodę. Przeciwnik bowiem będzie mógł narzucać wojsku szlacheckiemu dogodną dla siebie taktykę działań, a w konsekwencji łatwo spowodować przegranie kampanii, a nawet wojny.
Tłumaczenie posłów było dosyć wykrętne. Sprowadzało się bowiem do zapewnień, że te założenia to tylko teoria, natomiast w konkretnej sytuacji wojennej szlachta z pewnością zgodzi się na królewskie propozycje. Na sejmie koronacyjnym posłowie sięgnęli też do argumentów, które można nazwać „historycznymi”, prosili bowiem króla, „aby nie podważał ostatniej podwaliny wolności, rozłączając pospolite ruszenie na części”. Król uległ i dyplom koronacyjny został wydany. Na koniec król zgodnie ze zwyczajem wyjechał na miasto, na rynku zasiadł na wspaniałym tronie i przyjął hołd od senatu oraz mieszczaństwa krakowskiego. Ludyczna uroczystość stanowiła dopełnienie i zamknięcie ceremonii koronacji.
Mimo tej uroczystej oprawy, prawdopodobnie Batory był świadom, że panowanie jego zaczyna się nie najlepiej – przy braku zgody i wątpliwościach co do kwestii zasadniczych. Dowodziły tego już rozmowy z posłami litewskimi, którzy zjawili się wreszcie w Krakowie i ostro zgłaszali swoje pretensje, kwestionując nawet legalność wyboru króla. Dochodziły niepokojące wieści z obozu „cesarczyków”, zaczęto dociekać, co się stało z pieniędzmi przywiezionymi przez Batorego itd. Nawet jednak te wszystkie trudności i, poniekąd, niepewność jutra nie mogła zmienić faktu, że Stefan Batory, do niedawna książątko władające „resztówką” z Wielkich Węgier, zależny od cesarza, pozostający w dwuznacznym położeniu wobec sułtana, był królem Rzeczpospolitej, jednego z najwspanialszych państw ówczesnej Europy.